sobota, 26 grudnia 2015

Jak O.G.R. korzystał z kota i prostytutek.

Historia zaczyna się na początku XIX wieku, w Szwecji. Tam urodził się on, w 1813, choć to nie jest takie pewne, za sprawką pewnego oficera, a to już bardziej. Później wyjechał, Hiszpania i Włochy. Studiował malarstwo i litografię w Rzymie, zarabiał kopiując obrazy renesansowe. W latach '40 osiedlił się w Anglii, w Wolverhampton, gdzie otworzył pracownię malarską. Malarz był z niego miniaturzysta i portrecista.

O.G.R. przedstawia O.G.R-a
(Fot. Oscar Gustave Rejlander)

Około roku 1850 zainteresował się fotografią, a pięć lat później tak się wciągnął w kolodion, że pracownię malarską zamienił na fotograficzną. Do tego zachwycały go możliwości uchwycenia detali. Jednak płyny i szkiełko mają coś w sobie. W fotografii wykorzystywał swoje doświadczenie od pędzla, posługiwał się estetyką i regułami jak w malarstwie. I ten odcisk renesansowych mistrzów, których poznał na studiach. To mu zjednywało krytyków. Znany ze zdjęć rodzajowych i portretów. Jeden z portretów Charlesa Lutwidgea Dodgsona, właśnie on zrobił. Swoją drogą był to jego przyjaciel i się wymieniali co lepszymi fotkami. Tamten też był fotografem, nie tylko ojcem Kota z Cheshire.

 Ojciec Kota z Cheshire, 1863.

Kobieta czytająca list, c. 1860.

Nie poprzestawał tylko na robieniu zdjęć. Eksperymentował z technikami i zaczął się bawić w nakładanie negatywów. Na pewno był jednym z pierwszych użytkowników techniki fotomontażu, jeśli nie wynalazcą. Mimo sukcesów, fakt ten nie spotkał się ze zrozumieniem kolegów po fachu. Najbardziej znana praca, która wywołała zgorszenie, nie tylko fachowców od szkła ale i pruderyjnej wiktoriańskie publiki, to Dwie drogi życia, pokazane w 1857. Dech w piersi szczegóły piersi i nie tylko zapierały, i nie pozawalały się matrony przypatrywać. Jest to alegoryczna praca,  na której starzec, ojciec, ponoć mędrzec, ale kto go tam wie, że ma brodę nic to, może to Mikołaj i jednemu dał prezenty a drugiemu rózgi, przedstawia dwu młodzieńcom, dwie drogi wejścia w życie. Jedną i drugą, dla mnie obie dobre.

Jedna droga, dwa życia...

Po lewo mamy kobiety jak je Bóg stworzył, wino, śpiew i gry; po prawo, kobiety jak je mężczyzna ubrał, rodzina, praca, cnota i wiara w to wszystko. Mordy wszystkim zamknęła królowa Wiktoria, która pod wrażeniem moralnego przekazu, zamówiła kopię dla księcia małżonka, Alberta. W sumie to mieli 9 dzieci, ale surowo i uczciwie zrobionych, i tylko najstarszy syn "Bertie", przyprawiał ojca alkoholem i rozpustą o bóle głowy. Fotografia to montaż z 32 negatywów. To ściągnęło na niego gniew i oburzenie środowiska fotograficznego, głównie członków z Królewskiego Towarzystwa Fotograficznego w Londynie, ale go przyjęli. Doprowadził też do rozłamu Edynburskiego Towarzystwa Fotograficznego. I tak jedni pokazywali całość pracy, drudzy tylko jej część, tą prawą stronę. To był jego pierwszy akt publiczny, i chyba w ogóle w Anglii, ale nie w dorobku. 

First I Lost My Pen And Now I’ve Lost My Spectacles.

The Madonna and Child with St. John the Baptist,
c.1860

Do portretów, scenek rodzajowych należy dorzucić akty i zdjęcia erotyczne, także w duchu paraboli. Bo też się był tym procederem parał. Jako modelki wykorzystywać miał dziewczyny spotkane na ulicy, lub te występujące w cyrku, jak i prostytutki, w tym niektóre dość nieletnie. Były to kobiety ciężko pracujące, artystki życia, znające się na swoim fachu. Co moim zdaniem widać na zdjęciach,  mimo że są one inscenizowane, to nie rażą jakąś nachalnością czy sztucznością. Wręcz przeciwnie, widoczna i odczuwalna jest pochwała piękna i naturalnej skromności. W tym przypadku muszę zgodzić się z Indianami, co to nie pozwalali się fotografować, że zdjęcie zabierze im duszę podobno. Tak. Coś w tych zdjęciach jest. Jak w żyłach ogień, po dobrej łiski. 

Po paraboli i dosłownie.

Nawet małego grzmotu? Nic...?

Z czasem, sprzętem, pewnie bez większości modelek, Rejlander przeniósł pracownię do Malden Road, Londyn. Tu otworzył studio fotograficzne, gdzie robił zdjęcia ;), i prowadził dalej doświadczenia z technikami fotograficznymi. Pracował wciąż nad fotomontażem, dodatkowo zajmował się retuszem czy wielokrotną ekspozycją. Doszedł do niejakiej wprawy w tych dziedzinach, bo już jako ekspert zaczął dawać wykłady, oraz sporo publikować.

Tyle wstydu...
 c. 1857.

The Goddess Nicotina, c. 1860.

W Londynie znalazł też nowy temat do fotografowania. Były to ulice Londynu, a dokładniej to co na nich się znajdowało, biedne i bezdomne dzieci.  Wynik swoich obserwacji przenosił do studia, to nie był street, z czego powstały zdjęcia jako protest społeczny, z których najbardziej znane są Biedny Joe i Bezdomny.


Wyrzut społeczny.
c. 1857

It Won't Rain To-day, 1865.

W celu ułatwienia sobie pracy, i nie tylko sobie, miał specjalnie dostosowane do tego studio. Było to dość długie pomieszczenie zwężające się na jednym końcu. Aparat i fotograf znajdowali się w części zacienionej, żeby jak najmniej absorbować uwagę modelek i modeli. Do tego dochodziły przeszklone ściany przepuszczające dużo rozproszonego światła. Mając to wszystko można robić zdjęcia, tylko jeszcze należy sprawdzić szparkę. Jak wąska to dobrze, jak szeroka to wiadomo. Tą szparką była kocia źrenica, a po jej szerokości dokonywał pomiaru światła, i jeśli była bardzo rozszerzona, to miał wychodzić na spacer rezygnując z sesji.  Nic nie wiadomo na temat samych pomiarów, i czy było to światło odbite czy padające. I w sumie to on miał psa, gdzieś widziałem zdjęcie. To co z kotem? Tak na dziko je brał, czy był zaliczony do wyposażenia studia?

Nas? Bohaterów? Prądem?!
The Expressions of the Emotions in Man and Animals,
Charles Darwin, London, 1872.

Bardzo dobrze. Dostał pan rolę...
The Expressions of the Emotions in Man and Animals,
Charles Darwin, London, 1872. 

Wykonał serię 28 zdjęć do rozprawy Charlesa Darwina, O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt. Do wielu pozował sam, lub wykorzystywał w tym celu swoją żonę Mary Bull, która miała duże doświadczenie w modelingu jeszcze z Wolverhampton. Od czternastego roku życia pozowała Rejlanderowi, a pobrali się w 1862 roku, przy rozbiegu pomiędzy nimi coś ok. 20 lat. Po współpracy z Darwinem zachorował i zmarł w 1875. Wdowa została bez grosza przy duszy i z długami. Trudno w to uwierzyć, ale koszty pogrzebu pokryli Szkoci,  Edynburskie Towarzystwo Fotograficzne.

Głowa Jana Chrzciciela w naczyniu, 1855.

Głowa jest fragmentem niedokończonej pracy. W tym samym czasie powstało studium głowy Salome. Szkoda, że nie powstała całość. Zdjęcie to kupiła królowa Wiktoria. Nie dziwi, że królowa sobie zażyczyła głowy na talerzu, tudzież w garnku.

Ciężkie czasy.
c. 1860
Tytuł może być nawiązaniem do powieści Charlsa Dickensa, Ciężkie czasy, z 1854 roku. Lansowana przez Dickensa w książce teoria, że ludzi tworzy życie, tu kapitalizm, pasuje. Ludzie-automaty, ludzie-drewna, ludzie-żmije. Zmartwiony stolarz lub szewc, który jest bezrobotny lub właśnie się nim stał, na  łóżku śpiąca żona z dzieckiem. Drug scena gdzie mężczyzna trzyma rękę na głowie kobiety, może w geście błogosławieństwa, albo sobie przytrzymuje, żeby młotkiem trafić, u stóp klęczące i modlące się dziecko. Tylko o co? Ciężkie czasy. Może być to pierwsza podwójna ekspozycja. Trochę w stylistyce radzieckiej Avant-gardy i dobrych surrealistów.
Żeby nie zamulić, na koniec bardzo przyjemny sen.

Ach śpij, kochanie.
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz.
Czego pragniesz, daj mi znać.
Ja Ci wszystko mogę dać.
Więc dlaczego nie chcesz spać?
The Dream, c.1860

Nie był pozbawiony poczucia humoru. Spotkać w wojsku kogoś kto ma głowę na karku...? Może być z tym problem.





"The Expressions of the Emotions in Man and Animals", Charles Darwin, London, 1872.
Zbiór paru prac: The J. Paul Getty Museum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz