środa, 25 listopada 2015

Zoo praktyki.

Eadweard "Helios" Muybridge.

Historia przypadku, w której wypadek okazał się być znamienny dla poszkodowanego i całego świata. Edward James Muggeridge urodził się w Londynie, w 1830 roku. Po ukończeniu szkoły podjął pracę, która to wysłała go, jako agenta od sprzedaży książek, do USA. Na miejscu pracował także dla amerykańskiego wydawnictwa, co zmuszało go do częstych wycieczek. W połowie lat pięćdziesiątych otworzył własną księgarnię w San Francisco. W 1860 miał wracać do NY i Londynu,  ponoć coś nie tak z interesem. Nadszedł dzień 2 lipca. W drogę. Jedziemy na wycieczkę bierzemy kota w teczkę.

Stagecoach, John Ford, 1939 (gifdaygif).

"Aby się tam dostać, należy dojechać powozem do oberży we wsi u podnóża góry, gdzie czekają tragarze z lektykami. Byłyśmy cztery kobiety, wzięłyśmy więc tragarzy, mężczyźni zaś poszli z przewodnikiem pieszo. Olbrzymie skały, porośnięte drzewami, których korzenie czepiają się niepożytych masywów lub wiją się wśród szczelin i mchu pokrywającego głazy, sprawiały wrażenie dziwaczne i zdumiewające zarazem. Na każdym zakręcie otwierały się wspaniałe widoki.[...] Lud tutaj dobry, a uprzejmość zdaje się być jego cechą wrodzoną.[...]" [Dyliżansem przez Śląsk : dziennik podróży do Cieplic w roku 1816. Izabela Czartoryska, 2006, tłum. Jadwiga Bujańska]

Contemplation Rock, Glacier Point. Yosemite Park.

Nie wiadomo jak wyglądała droga powrotna Edwarda. Jedno jest pewne. Jazda była ostra. W wyniku tej drogi doznał poważnych uszkodzeń ciała, głównie głowy. Stracił na kilka miesięcy smak, słuch i węch. Po dotarciu do Londynu trafił pod skrzydła nadwornego lekarza samej królowej Wiktorii. Pod tymi skrzydłami trwał około roku, do pełnego powrotu do zdrowia. Też nie wiadomo czy mu się to udało, ponoć doznał trwałych zmian osobowości, w wyniku uszkodzeń mózgu, albo od tych skrzydeł. Ten wątek chyba nie był badany jak i to, ża zaczęło się od konia. Zniknął na parę lat. A jak się odnalazł, w 1867, to już był się zajmował fotografią, znowu w San Francisco, gdzie rok później otworzył nawet studio fotograficzne. W tym czasie głównie zajmował się fotografią krajobrazową. Zachodnie wybrzeże USA, Kalifornia, Alaska, dolina Yosemite, Vancouver, Frisco, koleje, latarnie morskie i gejzery. A później, jakoś w latach '70, Edward James, zniknął na zawsze. Eadweard tłumaczył to powrotem do historycznej ortografii, nazwisko już wcześniej zapisywał w formie Muybridge.

Dolina Yosemite, Wild Cat Fall, 1872.

Gdy on się zajmował krajobrazem i architekturą a po drodze wojną Modoków, jego 21-letnia żona Flora Stone, zajmowała się kochankiem, majorem Larkynsem. Jak się  o tym dowiedział to sprawę rozwiązał. Na tyle skuteczne to rozwiązanie było, że urodził mu się syn, Flored. Podejrzeń nabrał dopiero gdy znalazł fotografię syna z dopiskiem "Mały Harry", tylko że to był dopisek majora. Tym razem reakcja była zdecydowana. Poszedł do majora, a gdy ten otworzył drzwi miał rzec: "Dobry wieczór, majorze. Oto moja odpowiedź na wiadomość, którą wysłałeś mojej żonie" i strzelił mu w serce. Major padł trupem. Muybridge posiedział trochę w areszcie, ale sąd go uniewinnił, bo jak stwierdził, działał w obronie rodziny i w zasadzie to sprawa honorowa. O to, to. Dziś pewnie poszedłby siedzieć, za zabójstwo ojca dziecka...I prawie głowy rodziny.

Dolina Yosemite z Rocky Ford, 1872.

Też mu się trafiła wyjątkowa wojna. Ta Modoków. Padł w niej generał Edward Canby, który był jedynym generałem poległym w wojnach z Indianami.
 
Modok na pozycji.

Po zwolnieniu z aresztu wyskoczył sobie na trochę do Ameryki Południowej, porobić krajobrazy Gwatemali i Panamy. Jeszcze zdążył wsadzić syna do sierocińca przed wyjazdem. Bo to majora. Ta miłosna przygoda stała się tematem dla libretta opery „Fotograf” z 1982, Philipa Glassa, której słowa pochodzą z akt procesu i jego listów do wiarołomnej żony. Po powrocie do San Francisco zajął się porzuconym wcześniej projektem, studium ruchu. Od początku lat '70 XIX wieku pracował nad fotografowaniem obiektów w ruchomych. Było to nie lada wyzwanie w tym okresie, uwzględniając możliwości techniczne posiadanego sprzętu, a tak po prawdzie to ich brak. Podjął się realizacji zlecenia Lelanda Stanforda. Ten sam Stanford, od późniejszego uniwersytetu. Chodziło o zrobienie serii zdjęć i sprawdzenie czy koń w galopie odrywa wszystkie cztery kopyta od ziemi i w jakiej kolejności. Według legendy miał to być efekt zakładu Stanforda na 25 kilko dolków. Z tych prób nie zachował się żaden materiał. 

Most, Porto Bello, Panama, 1875.
 Department of Special Collections, UCLA
.


Ruiny kościoła, Antigua, Guatemala, 1875.
  Collection Centre Canadien d’Architecture, Montreal.

Po powrocie z krajobrazów południowoamerykańskich w 1877, wziął się ponownie za zlecenie którego nie zrealizował poprzednio. Podkręcił chemię, żeby skrócić czasy naświetlania, wysypał tor wapnem i zamontował białe ekrany. Wzdłuż toru ustawił aparaty fotograficzne w których zamontowano nowy typ migawki, pozwalający uzyskać czas naświetlania 1/1000s., było ich dwanaście, a w jego poprzek rozciągnął linki które uruchamiały je kolejno. Kopytami w sensie.

Tor fotograficzny.

Tym razem się udało. Zdjęcia wywołały sensację, co znowu doprowadziło do sporów przy podziale łupu. Muybridge i Stanford zerwali współpracę. Eadweard kontynuował dalej swoją pracę fotografując różne obiekty na przykład kota, kamela, słonia, bizona, jak i inne zwierzęta świnie, ludzi, i wiele innych domowych. Kobiety też. A tych modelów to miał wypożyczonych z filadelfijskiego zoo. Wykorzystywał dwadzieścia cztery aparaty, ustawione co 15 centymetrów, a kilka dodatkowych rejestrowało tę samą akcję z przodu, z tyłu i w zbliżeniu.


Kot, a koń jest w sieci.

Frogman.

W roku 1882 Stanford wydał książkę, The Horse in Motion as Shown by Instantaneous Photography with a Study on Animal Mechanicsz litografiami wykonanymi za zdjęć Muybridge'a, opatrzonymi dodatkowo komentarzem lekarza. O autorze zdjęć było niewiele. Nie trudno się domyślić co się stało.  Muybridge wytoczył Stanfordowi proces, ale...Przegrał. Sąd uznał, że nie może sobie przypisać autorstwa zdjęć, bo nie zrobiłby ich bez mechanizmu, który zaprojektował Stanford. No to ładnie. Jest precedens. Ciekawe czy wygram sprawę z producentami prezerwatyw? Bo przecież gdyby nie ich wynalazek, to bym nie miał dzieci.

Mój ulubiony.

Po tym wyjechał do Europy, gdzie prezentował swoje osiągnięcia. Po powrocie do USA odbył serię wykładów, demonstrując efekty swojej pracy na zoopraksiskopie, projektorze dyskowym umożliwiającym uzyskanie efektu ruchu, który sam skonstruował. To taki udoskonalony fenakistiskop, gdzie na tarczy umieszczało się rysunki postaci w kolejnych fazach ruchu. Chciał się dogadać z Edisonem, żeby połączyć zoo z fonografem, ale pomysł padł. Skończył na Uniwersytecie Pensylwanii, który dał mu sprzęt i miejsce do pracy.  Wykonał około 100 tysięcy zdjęć, z czego Uniwersytet Pensylwanii wybrał i wydał 781 plansz w studium "Animal Locomotion".
Jego fotografie zatrzymujące w kolejnych fazach ruchu, inspirowały nie tylko naukowców i badaczy anatomii, ale również malarzy  jak Marcela Duchampa i Francisa Bacona. Bekon też sfotografował.


Osiołek z 1893.

Osiołek na talerzu.

Zoopraksiskop, Kingston Museum.


Animal locomotion. Nie ma tu wszystkiego, ale jak napisali, mają do końca roku podołać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz